Presja ze strony zawodników i sztabów szkoleniowych, a także często negatywne nastawienie trybun. Sędziowie piłkarscy muszą zmagać się z wieloma trudnościami i to bez względu na poziom rozgrywkowy. O trudach profesji opowiedział nam Dariusz Czaczyk, były sędzia, a aktualnie obserwator.

 

Na początek zapytam, jak długo trwała pana przygoda z sędziowaniem?

Sędzią byłem ponad 18 lat. Po tym czasie stwierdziłem, że trzeba zejść już z sędziowskiej sceny i postanowiłem rozpocząć nową przygodę w roli obserwatora, czyli tego, który ocenia pracę sędziów i udziela im potrzebnych wskazówek. Ogólnie w organizacji sędziowskiej jestem blisko 30 lat.

 

Jaka była najwyższa klasa rozgrywkowa, którą udało się sędziować?

Jako sędzia główny prowadziłem trzecią ligę, która według tamtego podziału była jeszcze trzecim poziomem rozgrywkowym w Polsce. Jako sędzia techniczny pracowałem na meczach Ekstraklasy.

 

Czym się pan kierował wybierając drogę sędziego piłki nożnej?

Zawsze lubiłem piłkę nożną, ale nie byłem szczególnie dobrym piłkarzem. Trenowałem w trampkarzach Błękitnych Stargard, lecz nie wyróżniałem się szczególnie i zdawałem sobie sprawę, że nie zrobię dużej kariery. Kiedy uczyłem się w technikum w Stargardzie, był tam organizowany kurs sędziowski i nauczyciel zapytał, kto chciałby się zapisać. To było w 1994 roku. Pomyślałem, że przecież lubię piłkę nożną, więc spróbuję, choć nie ukrywam, że trochę się bałem. Ostatecznie skończyłem kurs, ale początki pracy były bardzo trudne i chciałem nawet zrezygnować. Jeździło się na różne mecze, gdzie kibice bezlitośnie mnie wyzywali, co odbijało się na psychice. Przyszedł jednak moment przełamania, a ja słuchając rad starszych kolegów, zacząłem sobie coraz lepiej radzić.

 

Praca sędziego rzeczywiście nie jest łatwa i to nie tylko ze względu na ciężar boiskowych decyzji, ale właśnie meczową otoczkę. Przecież nie tylko w niższych ligach sędziowie muszą się mierzyć z różnego rodzaju obelgami, nie tylko z trybun, ale czasami także z ust samych zawodników. To zostaje w głowie?

To zawsze zostaje w głowie, tylko tak jak w każdej innej dziedzinie, trzeba umieć włączyć reset i sobie z tym poradzić. Jeśli po jakimś meczu spada na nas fala krytyki, to trzeba potrafić się od tego odciąć i jadąc na następny mecz, zapomnieć o tym co było, oczywiście wcześniej wyciągając odpowiednie wnioski. Bardzo ważna jest analiza wydarzeń, nie tylko skupiając się na tym co złe, ale też na tym co dobre. Nie można jednak długo rozpamiętywać pewnych sytuacji i jeśli ktoś sobie z tym nie radzi, to nie może sędziować, bo w końcu pęknie. Podstawą w pracy sędziego jest silna psychika.

 

Pamięta pan swój najtrudniejszy mecz, który trzeba było sędziować?

Ciężko wskazać jeden taki mecz, bo było dużo spotkań, które zostały mi w głowie. Zdarzyło się, że po meczu B klasy musiałem uciekać ze stadionu z ubraniami pod pachą, ale były też trudne mecze z cudowną otoczką i przy pełnych trybunach. Zdarzały się mecze szybkie, gdzie trzeba podejmować bardzo dużo decyzji. Po ostatnim gwizdku czułem satysfakcję lub nie. To zależy, czy byłem przekonany do słuszności swoich wyborów. Kiedy ja sędziowałem, nie było jeszcze tak wielu kamer na meczach, technologii VAR i nie miałem okazji do oglądania i oceny swojej pracy.

 

Kiedy sędziowanie było łatwiejsze? W pana czasach, kiedy te zasady wydawały się klarowne, jak zagranie ręką czy spalony. Czy teraz, kiedy ta interpretacja jest dużo bardziej rozbudowana?

Na pewno było łatwiej w podejmowaniu decyzji. Nie ukrywam, że teraz nawet jako obserwator, kiedy wchodzi jakaś zmiana, to muszę się z nią bardzo dobrze zapoznać, żeby później młodszym kolegom przekazać tą wiedzę. W moich czasach rzeczywiście zasady były bardziej przejrzyste, bo nie było tak wielu interpretacji. Było też prościej ze względu na brak kamer. W dobie elektroniki, gdzie mamy zapis wideo, od razu po meczu można analizować każdą sytuację. Jestem przekonany, że teraz, mimo iż sędziowie Ekstraklasy mają możliwość skorzystania z VAR-u, to mają trudniej psychicznie.

 

Czyli można powiedzieć, że sędziowie mają trudniej, ale czy to paradoksalnie nie wpłynęło na ich rozwój? Teraz nasi arbitrzy są cenieni na całym świecie.

Z tym trudniej w sumie też byłbym ostrożny, bo pod wieloma względami mają udogodnienia. Teraz właśnie dzięki obecności kamer, nawet sędzia w niższych ligach może obejrzeć i przeanalizować swoją pracę, co pozwala wyciągać wnioski z popełnionych błędów. Może skorygować swoje ustawienie względem akcji, a mi tego brakowało. Teraz można sobie nagrać mecz nawet telefonem. Są więc dwa obszary, w pewnych kwestiach jest łatwiej, a w innych trudniej. Jedno jest niezmienne. Praca sędziego jest ciężka.

 

Wrócę jeszcze do pytania o rozwój polskich sędziów.

O tym, że sędziowanie w Polsce poszło w dobrą stronę, świadczy Szymon Marciniak z całą swoją ekipą. Bo musimy pamiętać, że mówimy o zespole. To nie jest tylko sam Szymon. Widać, że jesteśmy doceniani, bo Szymon ze swoim zespołem prowadził mecze najwyższej rangi, ale też inni sędziowie z Polski dostają do prowadzenia coraz ważniejsze mecze w Europie. To szkolenie idzie w dobrą stronę, choć szczerze powiem, że u nas w okręgu zachodniopomorskim jest dużo młodzieży, ale trudno wskazać kilku sędziów, którzy dobrze rokują na przyszłość. To długa i mozolna praca. Teraz mentalność młodych ludzi jest inna niż kiedyś. Oni zaczynając sędziować, ale myślą o czymś innym niż my kilkanaście lat temu. Podczas ostatniego zgrupowania sędziów w Wałczu pojawił się Szymon Marciniak i właśnie o tym mówił. „Słuchajcie, to nie jest tak, że ja od razu sędziowałem Ligę Mistrzów. Też zaczynałem od B klasy i nasłuchałem się różnych epitetów.” To, gdzie jest, zawdzięcza tylko ciężkiej pracy.

 

Szymon Marciniak to wzór globalny, a u nas w regionie, kto może być takim wyznacznikiem i wzorem dla młodych sędziów? Bracia Arys, którzy już regularnie zaczynają sędziować w Ekstraklasie?

Myślę, że tak. Karol i Marek, którzy specjalizują się odpowiednio w roli sędziego głównego i asystenta, na pewno są lokalnym wzorem. Globalnie zdecydowanie Marciniak i myślę, że nie tylko w Polsce, bo jest wzorem wśród sędziów na całym świecie. Podczas finału Mistrzostw Świata był bezbłędny.

 

Mimo tego w Polsce utarło się, żeby krytykować sędziów i sam Szymon Marciniak i jego sukcesy wciąż są poniekąd niedoceniane przez kibiców.

Tak było, jest i będzie. Pojawiały się głosy zachwytu, ale jak tylko coś się wydarzy, to natychmiast wylewa się fala krytyki. To wychodzi jednak spoza grona sędziowskiego.

 

Na koniec zapytam jeszcze o pracę obserwatora. Na czym ona tak naprawdę polega? Wiele osób uważa, że obserwator ogląda mecz i później wytyka sędziom błędy.

I to jest błąd. Naszą rolą nie jest wytykanie błędów, tylko wskazanie tego, co sędzia może poprawić, ale także wskazywanie dobrych cech. Ja dużo notuję. Później moje omawianie zawodów przypomina trochę robienie kanapki. Mówię o dobrych rzeczach, które przeplatam tymi gorszymi. Nie rozmawiamy tylko o samych decyzjach, ale także o sprawach technicznych, takich jak ustawianie. Przeciętny kibic nie zwraca na to uwagi, ale ma to ogromne znaczenie. Przed meczem też często jest krótka rozmowa, która ma na celu rozluźnienie atmosfery, żeby sędziowie nie stresowali się obecnością obserwatora. Natomiast po meczu, najpierw sędzia dokonuje samooceny i już po jego wypowiedzi wiem, czy ma podobne obserwacje do moich. Wtedy możemy porozmawiać merytorycznie.

 

Rozmawiał Łukasz Czerwiński

Seniorzy

Juniorzy

Trampkarze

Młodzicy

Kobiety

Partnerzy ZZPN

Kipsta logo blue 11

tymbark

zp

logo ptu grey

jako

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.

Ok